"Calendra's Cistern" to tytuł, który powinien się każdemu fanowi dodatkowych misji kojarzyć jako prawdziwa żelazna klasyka. Po zagraniu w różne tego typu wiekowe tytuły, zwykle mnie odrzucał już pewien archaizm, albo nie wytrwałem przez skomplikowane poziomy-labirynty i trudne zagadki, uciążliwe momenty skradania bądź zawiłą fabułę, za którą trudno nadążyć. W "Calendra's Cistern" nie ma żadnej z tych rzeczy.
Fabuła jest stosunkowo prosta i standardowa. Mercedes, znajoma z dawnych czasów, odnawia kontakt z naszym złodziejem. Kobieta oczywiście ma dla Garretta złodziejskie zlecenie. Jest nim wślizgnięcie się na przyjęcie Lady Calendry, gdzie gościem będą członkowie jej tajnego stowarzyszenia, a w czasie którego wykonali parę zadań - najważniejszym z nich jest zdobycie starożytnej relikwii. Tekstów w misji jest stosunkowo niewiele, ale są bardzo dobrze opisane bez zbędnych szczegółów. Dzięki temu, że nie zalewają każdego pokoju, aż lgnie się do ich zgłębiania i stanowią swoistą nagrodę za gracza, który zdołał je odnaleźć. Oprócz tego mamy kilka rozmów, głównie pomiędzy Garrettem a Mercedes, których będziemy świadkiem w czasie misji. Są one bardzo dobrze nagrane przez twórców i nie zaburzają fabularnego tempa. Kolejne aspekty historii i wiedzy na temat postaci podawane są stopniowo i bez pośpiechu, pogłębiając tajemnicę i naszą ciekawość.
Dobrze poprowadzona fabuła i ogólny projekt lokacji razem tworzą specyficzną atmosferę, idealnie oddającą tematykę tajnych stowarzyszeń oraz ogólny klimat pierwszej serii Thief. Wykonanie architektoniczne misji, choć obecnie już dla niektórych może się wydawać przestarzałe, wciąż stoi na bardzo wysokim poziomie. Osiągnięty jest on nie dzięki licznym ozdobnikom, a dokładnie przemyślanemu projektowi lokacji, który sprawia, że odkrywanie kolejnych miejsc sprawia prawdziwą frajdę. Ogromne wrażenie sprawiła na mnie jaskinie, w której ostatecznie znajdujemy szukaną przez nas relikwię. Zapadające w pamięć jest także wykonanie karczmy, która służy członkom stowarzyszenia za przykrywkę dla ich niecnych zajęć, oraz sam dom Lady Calendry, do którego trafiamy w drugiej połowie misji. Choć pokoje niemalże w całości to zwykłe prostopadłościany, a tunele są sześciokątne, to w jakiś sposób potrafią wywrzeć odpowiednie wrażenie na graczu. Ponadto łupu jest tyle, by czuć satysfakcję ze zdobywania kosztowności, ale nie tak mało, by mieć z problem z zebraniem ich wymaganej liczby, zaś strażnicy i inni przeciwnicy, nawet na przyjęciu, są umieszczeni idealnie - tak by sprawić trudność, ale by nie stanowić przesadnie frustrującego wyzwania.
Największą zaletą "Calendra's Cistern" jest więc wyważenie we wszystkich aspektach, które składa się na wspaniałe doświadczenie, z którego można wyciągnąć znacznie więcej przyjemności niż z niektórych innych wielkich klasyków. Misję pierwszy raz przeszedłem ok. 8 miesięcy przed napisaniem tej recenzji, a specjalnie przed jej napisaniem sobie ją odświeżyłem. Grając po raz drugi wiedziałem doskonale gdzie iść i co zrobić, a mimo to bawiłem się znowu świetnie, wchłaniałem genialną atmosferę i spędziłem przy niej kolejny miły wieczór. Zauważyłem też, że misja na sznurku prowadzi nas po kolejnych lokacjach, po kolei odsłaniając poszczególne aspekty świata przedstawionego i jego historii, co dowodzi, że misja jest tworem naprawdę przemyślanym.
"Calendra's Cistern" to absolutny must-play dla każdego fana Thiefa, a zwłaszcza zagorzałego fana pierwszej części serii. Absolutnie polecam ten klasyk nad klasykami. Misja wydaje się wciąż świeża i moim zdaniem jest niedoścignionym wzorem dla twórców fanmisji właściwie na każdej płaszczyźnie. Uważam, że nie jest trudno stworzyć skomplikowane poziomy bądź nieuintuicyjne zagadki i zagmatwaną fabułę. Natomiast prawdziwą sztuką jest wszystko wyważyć w taki sposób, by gracz mógł czerpać z misji maksymalną przyjemność, bez cienia jakiegokolwiek zmęczenia. Aby zapadała w pamięć i nie dała się łatwo zapomnieć. Zwłaszcza ważne jest, żeby pozwalała całym sobą wchłaniać genialną atmosferę, co jest od zawsze największą siłą serii Thief. "Calendra's Cistern" robi to perfekcyjnie.
thumb_up thumb_down Votes: 1
star 10 / 10
Dobra recenzja. Dobre nawiązanie do zmęczenia... Ostatnimi czasy jest ono powszechne wśród zarówno bardziej jak i mniej lubianych misji. Sądzę, że Purah wiedział jak kopiować mechaniki z OM do swojej misji. Dzisiejsze tytuły rzadko idą w stronę inspirowania się oryginałem, a to jest właśnie kluczem do sukcesu. Dodatkowo, twórcy udało się to zrealizować proponując całkowicie świeży wątek fabularny. Na szczęście, miniony oraz nadchodzący konkurs rocznicowy przypominają twórcom, aby wracać do korzeni serii.
thumb_up thumb_down Votes: 1
Awersję do skomplikowanych i trudnych poziomów nabyłem, gdy pierwszy raz zetknąłem się z FMkami. Nie byłem wtedy jeszcze takim doświadczonym graczem (jeśli nim teraz w ogóle jestem) i chyba nawet nie udało mi się wtedy przejść w całości wszystkich części Trylogii. Próbowałem wtedy zagrać w takie misje jak The Seven Sisters, Seven Shades of Mercury, King's Story, kampanie o Draculi i Elżbiecie Batory oraz parę innych, których tytułów teraz nie pamiętam. Zwłaszcza King's Story, które próbowałem już przejść dobre kilka razy, mnie odrzuciło przesadnym skomplikowaniem - szukanie kluczy, jakieś dziwne sposoby przejścia dalej czy nieszczęsne zagadki, a w tym konkretnym przypadku zwłaszcza ukrywanie ogłuszonych strażników. Szukanie odpowiedzi na forach, naszym polskim i TTLG, zwykle pogłębiało frustrację albo nawet nie przynosiło żadnych skutków. Nie wiem, może jestem za mało rozgarnięty na takie misje :D Grałem w ich niezliczoną ilość, ale z tych przeszedłem dość niewiele.
Dlatego też dziwi mnie zwycięstwo The Scarlet Cascabel w ostatnim konkursie, skoro ta misja ma oczywiste niedoróbki i błędy, nie pasuje nijak klimatem do tematu konkursu oraz ma trudne zagadki i znajdźki. Chyba po prostu wciąż najbardziej zatwardziali fani Thiefa i dodatkowych misji wciąż cenią sobie tracenie czasu na ganianie tam i z powrotem ;)
thumb_up thumb_down Votes: 0
Do King's Story wyszła solucja bodajże w dniu premiery, napisana przez samego autora. Jest też dostępna na łamach portalu, więc zachęcam do dania kampanii jeszcze tej ostatniej szansy :) A zagrać warto, zwłaszcza z uwagi na alternatywne zakończenia.
Ja też nie umiałem dobrze grać w Thiefa, gdy grałem w pierwsze fanmisje. Ale to sprawiało przyjemność, bo należę do hardkorowych graczy :) Może dlatego lubię gdy nadal wychodzą trudne misje. Oczywiście podnoszenie poziomu trudności na siłę nigdy nie pomaga ostatecznemu efektowi. Czasem nawet powoduje, że przestajemy doceniać inne elementy, które są dobrze zrobione, bo trzeba znaleźć klucz, albo chodzić tam i z powrotem, aby rozwikłać jakąś układankę.
thumb_up thumb_down Votes: 1
O, tak - bardzo dobrze ująłeś to, dlatego właśnie nie potrafię czerpać przyjemności z tego typu misji.
W King's Story na pewno zagram, planuję to od dłuższego czasu. Korzystałem kiedyś z tej solucji, ale dzięki za przypomnienie o niej, zajrzę tam przy ponownym podejściu ;)
thumb_up thumb_down Votes: 1
Підтвердити видалення
Ви хочете видалити всю тему?